Ikony Karpackiego Oddziału Straży Granicznej - O Sierżancie z mundurówki.
2019-01-28
Był raczej średniego wzrostu, szczupły, w okularach i zawsze z „Popularnym” w ustach – ten fakt można by zaliczyć do jedynych, wyróżniających go z tłumu. Tym bardziej, że miał też wąsy, które pożółkły mu przez to wieczne palenie, od tytoniowego dymu. Pan Sierżant pełnił służbę w magazynie mundurowym.
Kiedy byłem jeszcze w służbie kandydackiej, to wpadałem do niego od czasu do czasu, żeby wymienić buty lub mundur na bardziej „odżyte”. Tak określaliśmy mundur, jeśli był w miarę nowy i dopasowany. Ja ze względu na swoją specjalizację, której nieodłącznym elementem było chodzenie po osmolonych słupach telefonicznych, potrzebowałem wymieniać odzież znacznie częściej niż inni. Za każdym razem, gdy zjawiałem się w magazynie z prośbą o wymianę, to słyszałem tą samą odpowiedź: Nie ma! Tak było zawsze. Nawet wtedy, gdy pełniłem już służbę jako funkcjonariusz zawodowy. Trzeba było postać, pogadać, popatrzeć jak Sierżant pali tego Popularnego, a warto wspomnieć, że robił to w bardzo specyficzny sposób. Jak wiadomo Popularny był papierosem, który nie miał filtra, więc trzeba było uważać, żeby sobie przy końcu palenia nie poparzyć palców. Żeby uniknąć poparzenia, należało palenie zakończyć trochę przed końcem papierosa. Pan Sierżant potrafił go jednak tak trzymać, że wypalał go niemal do ostatniej nitki tytoniu. Ten sposób palenia bez wątpienia był czymś, co wyróżniało go spośród innych palaczy w oddziale. Nikt tak nie potrafił. Nawet z chłopakami próbowaliśmy tak wypalić „popka” jak on, ale efekt zawsze był ten sam - poparzone palce. Więc jak już się postało, pogadało, a Sierżant dokończył palić, to wtedy padało mniej więcej takie zdanie:
- Mam tam jakieś do pocięcia, więc jak coś znajdziesz…
Do pocięcia oznaczało tylko tyle, że mundury są już mocno zużyte lub minął już okres ich używania i według przepisów były przeznaczone do zniszczenia.
Sierżant miał też cholernie duży dystans do pracy i do ludzi, z którymi pracował. Nie interesowało go zbytnio kto kim jest i jaki ma stopień. Kiedyś, gdy pełniłem służbę w Biurze Przepustek, a w końcówce służby kandydackiej często mi się to zdarzało, to byłem świadkiem dość ciekawej sytuacji. Służbę pełniłem z Majorem , który był szefem owego Sierżanta. Był z niego kawał chłopa, a do tego nie przebierającego w słowach. Gdy wybiła godzina 7.50 wyszedł przed bramę i kontrolował, kto z wchodzących spóźnił się do pracy. Wśród spóźnialskich znalazł się też nasz Sierżant. Major jak go dostrzegł, to aż poczerwieniał z wściekłości. Natychmiast wezwał go do siebie i zaczął udzielać reprymendy używając przy tym wszystkich wulgaryzmów jakie tylko aktualnie były w powszechnym użyciu. Patrząc z boku, całe zajście wyglądało mniej więcej tak. Sierżant stał vis a vis Majora i palił Popularnego, a Major prowadził swój soczysty monolog:
- Jak ty se to kurwa wyobrażasz!? Że za każdym razem będziesz się do roboty spóźniał!? Mam kurwa dość wysłuchiwania od komendanta, że zegarka nie masz! - pieklił się Major, gestykulując przy tym dość intensywnie.
Całość trwała jakieś 7 minut. W tym czasie inni przechodzili i przyglądali się całemu zajściu. Sierżant w tym czasie nie odezwał się nawet słowem. Kiedy Major skończył monolog, ze zdziwieniem popatrzył na Sierżanta, całkowicie zaskoczony brakiem jakiejkolwiek reakcji z jego strony. Po chwili Sierżant zaciągnął się papierosem i rzekł:
- Pan major sobie nie przeszkadza, an major kontynuuje. Jak to usłyszałem, to o mało nie popłakałem się ze śmiechu. Myślałem, że to będzie ostatnia chwila w życiu Sierżanta, że Major rzuci mu się do gardła i udusi go gołymi rękami. Jednak nic takiego się nie stało. Major wykonał regulaminowy w tył na lewo, a sierżant spokojnym krokiem udał się w kierunku magazynu.
Z tego zdarzenia myśl została mi tylko jedna. Do wszystkiego trzeba podchodzić z dystansem i chłodną głową, bo to jedyny sposób na rozwiązanie problemu.
Kiedy byłem jeszcze w służbie kandydackiej, to wpadałem do niego od czasu do czasu, żeby wymienić buty lub mundur na bardziej „odżyte”. Tak określaliśmy mundur, jeśli był w miarę nowy i dopasowany. Ja ze względu na swoją specjalizację, której nieodłącznym elementem było chodzenie po osmolonych słupach telefonicznych, potrzebowałem wymieniać odzież znacznie częściej niż inni. Za każdym razem, gdy zjawiałem się w magazynie z prośbą o wymianę, to słyszałem tą samą odpowiedź: Nie ma! Tak było zawsze. Nawet wtedy, gdy pełniłem już służbę jako funkcjonariusz zawodowy. Trzeba było postać, pogadać, popatrzeć jak Sierżant pali tego Popularnego, a warto wspomnieć, że robił to w bardzo specyficzny sposób. Jak wiadomo Popularny był papierosem, który nie miał filtra, więc trzeba było uważać, żeby sobie przy końcu palenia nie poparzyć palców. Żeby uniknąć poparzenia, należało palenie zakończyć trochę przed końcem papierosa. Pan Sierżant potrafił go jednak tak trzymać, że wypalał go niemal do ostatniej nitki tytoniu. Ten sposób palenia bez wątpienia był czymś, co wyróżniało go spośród innych palaczy w oddziale. Nikt tak nie potrafił. Nawet z chłopakami próbowaliśmy tak wypalić „popka” jak on, ale efekt zawsze był ten sam - poparzone palce. Więc jak już się postało, pogadało, a Sierżant dokończył palić, to wtedy padało mniej więcej takie zdanie:
- Mam tam jakieś do pocięcia, więc jak coś znajdziesz…
Do pocięcia oznaczało tylko tyle, że mundury są już mocno zużyte lub minął już okres ich używania i według przepisów były przeznaczone do zniszczenia.
Sierżant miał też cholernie duży dystans do pracy i do ludzi, z którymi pracował. Nie interesowało go zbytnio kto kim jest i jaki ma stopień. Kiedyś, gdy pełniłem służbę w Biurze Przepustek, a w końcówce służby kandydackiej często mi się to zdarzało, to byłem świadkiem dość ciekawej sytuacji. Służbę pełniłem z Majorem , który był szefem owego Sierżanta. Był z niego kawał chłopa, a do tego nie przebierającego w słowach. Gdy wybiła godzina 7.50 wyszedł przed bramę i kontrolował, kto z wchodzących spóźnił się do pracy. Wśród spóźnialskich znalazł się też nasz Sierżant. Major jak go dostrzegł, to aż poczerwieniał z wściekłości. Natychmiast wezwał go do siebie i zaczął udzielać reprymendy używając przy tym wszystkich wulgaryzmów jakie tylko aktualnie były w powszechnym użyciu. Patrząc z boku, całe zajście wyglądało mniej więcej tak. Sierżant stał vis a vis Majora i palił Popularnego, a Major prowadził swój soczysty monolog:
- Jak ty se to kurwa wyobrażasz!? Że za każdym razem będziesz się do roboty spóźniał!? Mam kurwa dość wysłuchiwania od komendanta, że zegarka nie masz! - pieklił się Major, gestykulując przy tym dość intensywnie.
Całość trwała jakieś 7 minut. W tym czasie inni przechodzili i przyglądali się całemu zajściu. Sierżant w tym czasie nie odezwał się nawet słowem. Kiedy Major skończył monolog, ze zdziwieniem popatrzył na Sierżanta, całkowicie zaskoczony brakiem jakiejkolwiek reakcji z jego strony. Po chwili Sierżant zaciągnął się papierosem i rzekł:
- Pan major sobie nie przeszkadza, an major kontynuuje. Jak to usłyszałem, to o mało nie popłakałem się ze śmiechu. Myślałem, że to będzie ostatnia chwila w życiu Sierżanta, że Major rzuci mu się do gardła i udusi go gołymi rękami. Jednak nic takiego się nie stało. Major wykonał regulaminowy w tył na lewo, a sierżant spokojnym krokiem udał się w kierunku magazynu.
Z tego zdarzenia myśl została mi tylko jedna. Do wszystkiego trzeba podchodzić z dystansem i chłodną głową, bo to jedyny sposób na rozwiązanie problemu.
Pokaż więcej wpisów z
Styczeń 2019